W lutym miałem przyjemność z młodzieżą w ramach projektu Comenius odwiedzić Hiszpanię. Była to moja pierwsza wizyta w tym kraju. Już od początku wiedziałem, że moje podniebienie będzie wystawione na nie lada próbę kulinarną, nie wspominając tutaj o moim żołądku; z racji tego, że jestem tzw. tradycjonalistą kulinarnym, czyli na Śląsku chowanym i na śląskim jedzeniu:).
Byliśmy w regionie Murcia, miejscowości Abaran, Blanca, Cieza... Ludzie sympatyczni:), ale jedzenie, pozwolę sobie zacytować pewną osobę, "w smaku podobne zupełnie do niczego" (...) Zdawałem sobie sprawę, że będę musiał jeść wszystko, co by nie chodzić głodnym. Hotelowe śniadanie odmienne zupełnie od śniadań, które my spożywamy. Kawa, sok z pomarańczy, dżemy, i dwa tzw. tosty (bułka z piekarnika), dodatkowo "Hamon" i ser- normalnie szał i to miało starczyć do obiadu? Jakoś dawałem radę. Pamiętam obiady. Następne zderzenie z kulinarnymi specjałami lokalnymi. Nawet nazw nie pamiętam. Jakoś dało się to wszystko jeść ku mojej radości, że żołądek będzie mieć paliwo:) Tyle, co pamiętam to jakiś żwirek (ciasto i mąka na oleju?) do tego kawałeczki mięska i wątróbki i mała rybka - tak słona, że wykrzywiało policzki:), dalej były części bagietki w warzywami - oki dobre, oczywiście smaczne orzechy i migdały, sałata, pomidor, wszystko z oliwą, ala omlet - jajko z ziemniakami, dziwne desery i smaczne owoce - brzoskwinia i ananas, słońce Hiszpanii robi cuda:)
W Hiszpanii jada się dużo owoców morza, tego też nie lubię:) Poza tym to wszystko smakuje jak ryba:) Najgorsze danie to podobna do naszej - sałata ziemniaczana na paluszkach i z anchua... Już się nie nabiorę na to:) Są oczywiście ludzie, którzy będą smakować i próbować wszystko, niestety ja do takich osób nie należę.:(
Pamiętam jedno "ciastko", które mi naprawdę smakowało i polecam - ciastko robione na liściach cytrynowca, przepyszne:) Ciasto należy oderwać od listka, a nie jeść razem z liściem:) Mieliśmy takie podejrzenia:)
Hamon - szynka "regionalna", wisi to wszystko sobie w knajpach pod sufitem, kroi się ją na cieniutkie plasterki, wygląda jak nasz boczek:). Podają ją jako przekąskę do piwa wraz z chipsami i serem, ale na pieczywie nie do zjedzenia, nie da się przegryźć.
Dla mnie kulinarne przeżycie, jakoś dałem radę, głodny o dziwo nie chodziłem. Jednak kolejny raz się przekonałem na własnej skórze, że eksperymenty kulinarne nie są dla mnie:) Jednakże ograniczać się tylko do McDonaldsów, czy wszech obecnych Kebabów też nie można. Kosztujcie wszystko, co tylko można, by co nieco dowiedzieć się o innych krajach:) Powodzenia i smacznego.